18 czerwca 2019

Mitomo - kolejna maseczka w płachcie

Dzisiaj kolejna japońska maseczka MITOMO. Również pochodzi z kolekcji Ukiy-o. Która tym razem? Z kolagenem, czy może z kwasem hialuronowym? Czy się sprawdziła? O tym poniżej.
Maska dostępna jest TUTAJ. Opakowanie bardzo ciekawie się prezentuje.  Kosztuje 13,99. To maska z kolagenem.
Regenerująca maska przeznaczona do każdego rodzaju cery, dzięki zawartości kolagenu komórki skóry odnawiają się, a cera staje się bardziej gładka i elastyczna. 
Sposób użycia: nałożyć maskę na oczyszczoną twarz. Uważać, aby preparat nie dostał się do oczu. Pozostawić 20-30 minut, pozostały preparat wmasować w skórę. 
Skład: Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Dipropylene, Glycol, Sodium Hyaluroate, Carbomer, Lithonspermum, Officinale Root Extract, Aloe Vera Leaf Extract, Boswellia, Serrata Extract, Potassium Hydroxide, Caprylyl Glycol Caprylhydroxamic Acid, Disodium Edta, Chlorphenesin, Allantion, Panthenol, Peg-60 Hydrogenated Castor Oli, Hydrolyzed Collagen, Fragrance.
Maska z kolagenem to świetna sprawa dla mnie. 
Ukiyo-e - zobacz
Po odpakowaniu okazało się, że maska jest mocno nasączona substancją. Trochę miałam problem z nałożeniem, bo nie mogłam się "dobrać" do niej. Po chwili już miałam ją na twarzy. Pozostałość z opakowania wmasowałam w szyję. 
Podobnie jak maska z koenzymem Q10 ułożyła mi się pod oczami podwójnie. Myślę, że to jest dobre. Taka dawka w te miejsca ma super moc. Przez cały czas nic a nic się nie przesuwała. Nie czułam mrowienia, szczypania, a jedynie komfort. Z płachty ulatniał się delikatny zapach kwiatowy. Po chwili przylgnęła do skóry jeszcze bardziej. 
To były dość przyjemne chwile, ponieważ pielęgnacja w toku, a ja robiłam wiele rzeczy w trakcie. Takie coś lubię, bo nie cierpię jak płachta spada i muszę czekać na koniec aplikacji. Wtedy jestem niecierpliwa. A maska ma być dla mnie przyjemnością, co nie? 
Po upływie czasu zdjęłam płachtę. Okazało się, że moja skóra była bardzo nawilżona od namiaru substancji pielęgnacyjnych. Wmasowałam pozostałości i odczekałam chwilkę, aby ocenić efekty. 
Efekt lepienia się skóry był przez chwilę. Po chwili poczułam napięcie, bardzo dobre nawilżenie i regenerację. Wow! 
Przy tej płachcie czułam się komfortowo. Dopasowanie było wyśmienite. I powtórzę się, że taka podwójna dawka pod oczami to jest niesamowity patent. Kolagen działał po prostu. I to mi się podoba. Z ręką na sercu polecam. Elastyczność i gładkość skóry gwarantowana. 

11 komentarzy

  1. Efekty fajne. Szkoda tylko, że tego kolagenu tam jak kot napłakał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że tak fajnie się spisała. Chętnie ją wypróbuję zwłaszcza że to maska w płachcie a te lubię najbardziej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym wypróbowała skoro tak komfortowo działa! Pozdrawiam Kasiu serdecznie.Udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo lubię kosmetyki z Q10 więc myślę że ta maseczka by się u mnie spisała :D

    OdpowiedzUsuń
  5. chętnie bym ją na facjatę nałożyła:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy ich nie miałam, ale generalnie takiego typu maseczki bardzo lubię 🙂🙂

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę wypróbować

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię kolagen w maseczkach, więc chętnie wypróbuje, bardzo intrygują mnie te maseczki ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja jeszcze nigdy nie robiłam maseczki w płachcie :D

    OdpowiedzUsuń